Przejdź do głównej zawartości

Ślub po jednym poranku

"Ślub po jednym poranku"

Jacob w życiu musiał na wszystko zapracować sam. Ma niewielkie mieszkanko na Manhattanie, odbywa praktyki w prokuraturze, w każdy piątek wychodzi ze znajomymi na miasto. Żyć, nie umierać. Wszystko się zmienia, kiedy spędza noc z Edawardem Wellingtonem - spadkobiercą największego domu mody w Nowym Jorku. Jak poradzą sobie Jacob i Edward z tą ciężką sytuacją? Dowiecie się tego, czytając "Ślub po jednym poranku".




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ślub po jednym poranku

TriBeCa zawsze budziło się do życia o godzinie dziewiątej. O tej godzinie właśnie właściciele otwierali swoje filie, by po udanym dniu wynieś kolejne kilka tysięcy dolarów przychodu. Każdy doskonale wiedział, że to miejsce dla ludzi z wyższych sfer; prawników, lekarzy i bankierów, rzadziej muzyków czy malarzy. Wokół mieściły się najlepsze restauracje w Nowym Jorku jak i najznamienitsze domy mody. Jednym z takich ludzi byłem właśnie ja. Dwudziestoczteroletni Jacob Green. Jedyny syn Richarda Greena - prezesa G&W.  W całej śmietance towarzyskiej byliśmy postrzegani jako nienaganni oraz profesjonalni. Ale nie czarujmy się. Nie zdobyliśmy tego całego prestiżu, gdyby nie wybór ojca. Otóż, dwadzieścia pięć lat temu tata stanął przed ciężkim wyborem, który dotyczył bronienia skorumpowanego biznesmena, którego sprawa nie wyglądała za ciekawie. Mógł oczywiście odpuścić tą sprawę i przekazać innemu koledze, ale nie. On zawsze był ambitny, niekiedy nawet do przesady. Dlate...